Co to znaczy być autentycznym?

Co to znaczy być autentycznym? | Marta Komar

Wszyscy spece od komunikacji dają zwykle jedną radę – bądź autentyczny. Super, chcę! Tylko co to właściwie znaczy? Myślę o tym już jakiś czas, a usłużny Linekdin, który podsłuchuje moje notatki, podpowiada wrzutkę Adama Granta sprzed 10 godzin:

“Authenticity is not about being unfiltered. It’s about staying true to your principles. The goal isn’t to voice every opinion you hold. It’s to stand up for ideas that are consistent with your ideals. Being genuine is closing the gap between what you value and what you express”.

Co to znaczy być autentycznym?

To dało jakis punkt wyjścia, ale nadal niewiele w tym konkretów, więc szukałam dalej. Internet wyjaśnia, że udawanie kogoś, kogo sie nie lubi nie jest autentyczne i że trzeba kroczyć ku samoświadomości. Hmm… SJP podaje kilka wyjasnień: «zgodny z rzeczywistością», «niebędący kopią, falsyfikatem ani przeróbką», «szczery, niekłamany, prawdziwy».

Wszystko OK, ale jak to osiągnąć? Jak tę autentyczność w sobie odnaleźć? Czy to przyjdzie pewnego dnia, ot tak po prostu, czy trzeba ją skalibrować? Czy zostanie już na zawsze, czy może trzeba jej pilnować i dbać o nią? A jeśli dla siebie się ją odnalazło, to jakie treści trzeba tworzyć, żeby przekazać swoją autentyczność? Jakiej formy użyć, żeby być tak odbieranym? 

Tyle pytań i żadnych prostych odpowiedzi.

W głowie mam jedynie słowa Myśliwskiego, z jego najnowszej książki:

“Każdy chce być sobą. To znaczy, że co? Że się wie, kim sie jest? Nie wie się”.

Emocje a clickbaity

Emocje a clickbaity

Czasem zdarza się, że na serwisach z newsami kilku redaktorek/ów napisze o tym samym wydarzeniu i obydwa artykuły zostaną opublikowane. Zasadniczo to jest raczej pomyłka, ale dzięki temu doskonale widać, że każdy te same wydarzenia postrzega inaczej i każdy je opisze inaczej, także w zależności od umiejętności. Treść (fakty) to jedno, ale panowanie nad formą (sposób opisu), to zupełnie inna rzecz. 

Nie czytałam artykułów, które ewidentnie były clickbait’owe, ale rzuciły mi się w oczy dwa sposoby formułowania tytułów – jeden emocjonalny, drugi rzeczowy.

“Zdesperowana matka biegła po torach przez trzy kilometry. W pociągu zostały jej dzieci”.

 oraz

“Przebiegła trzy kilometry za pociągiem, w którym były jej dzieci”.

Pierwszy tytuł jest dłuższy. To niby więcej czytania, ale jest bardziej dosłowny i gra na emocjonalnej nucie “zdesperowanej matki”, która biegła “po torach” (wizualizuje niebezpieczeństwo i niewygodę, bo ciężko się biega po podkładach kolejowych, nie mówiąc już o kamiennych nasypach). Ale w “pociągu zostały jej dzieci”, więc to tłumaczy wysiłek i ryzyko.

Drugi tytuł oszczędza emocjonującego przymiotnika, jest mniej dosłowny. Autor każe nam się domyślać, że to kobieta (“przebiegła”) i że matka (“w którym były jej dzieci”). Nie ma za to nic o torach oraz jej desperacja nie została nazwana przymiotnikiem. To suchy fakt, informacja bez większego ładunku emocjonalnego.

Klikalność vs funkcja informacyjna

Pod kątem skuteczności, ta pierwsza bardziej emocjonalna forma, zapewne będzie lepsza, bo emocje przyciągają więcej zainteresowania i lepiej się klikają. W przypadku tytułów artykułów, szczególnie na serwisach informacyjnych zażarcie walczących o uwagę, takie używanie emocji i wyobraźni czytelnika będzie przydatne.

Natomiast, w moim odczuciu popularne serwisy newsowe wydają się używać tego zabiegu ponad miarę, przez co osobiście czuję się zmęczona formą podawania treści i ilością wezwań do emocji, które mnie otaczają.

Nazwijcie mnie paladynem, ale uważam, że suche podawanie faktów jest uczciwsze. Choć zapewne niektórzy powiedzą, że skuteczność przede wszystkim i bez emocji nie ma poczytności. Ja jednak mam wewnętrzny opór przed stosowaniem tego typu chwytów, choć gdybym zarabiała na życie tworzeniem bait’owych tytułów, zapewne bym twierdziła inaczej.